niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział I - Wszystko skończone

   Pada deszcz. Z resztą jest tak już od tygodnia. Nie przeszkadza mi to bo lubię kiedy czasem po pada. Ale tydzień ? To już lekka przesada. Z zamyślenia wyrwała ją mama.
   - Nancy ja idę już do auta. Jak możesz to ogarnij się szybciej, bo Jade już czeka. -  pani Wilson stanęła przy córce szturchając ją w bok. Była ona niewiele wyższa od niej. Miała tak samo ciemne oczy i brązowe włosy jak jej córka.
- Czy ona naprawdę musi być każdego dnia 20 minut przed lekcjami. Co ona niby tam tyle robi?! Może ja... - Nie dokończyła bo widziała, że mama wywraca oczyma. - Dobra... Będę za 5 minut.
   Uśmiechnęła się do niej ukazując proste i białe zęby. Nancy zastanawiała się dlaczego jej zęby tak nie wyglądają. Gdy Yasmine schodziła po schodach, dziewczyna weszła do swojego pokoju. Zaczęła przeglądać szafę. Nie miała jakiegoś bardzo wyróżniającego się stylu. W garderobie przeważały bluzy z różnymi napisami i bluzki bokserki.
   Założyła ciemnoniebieskie rurki i czarną bluzę z napisem " Be Free ". Związała swoje włosy w rozwalający się kok i podeszła do lustra. Nigdy nie uważała się za piękną, może dlatego że nikt jej tego nie mówił. Stała tak jeszcze chwile zapatrzone w swoje odbicie, a później zdjęła swoją torbę z wieszaka i wybiegła z domu.
   Jeszcze nie usiadła na siedzeniu w aucie, a już usłyszała :
- Może jeszcze dłużej się zbieraj, co?! - Spytała z rozdrażnieniem  o rok starsza od niej siostra.
- Och, zamknij się Jade.
W odpowiedzi dziewczyna potrząsnęła głową, wprawiając w ruch proste brąz włosy do pasa. Pomyśleć, że te dwie istoty o tak bardzo podobnym wyglądzie mogą mieć dwa tak bardzo różniące się od siebie charaktery.  
   Jazda do szkoły zajmowała 15 minut. Zawsze przez ten czas siostry kłóciły się, lecz dziś jechały w ciszy. Być może znudziły im się kłótnie ciągle o jedno i to samo. O ciuchy, biżuterię, a najbardziej o to " dlaczego Jade musi być tak wcześnie w szkole ".
  Szkoła do której uczęszczały siostry była ogromna. Miała kolor kremowy, a przy mnóstwie okien widniały ciemnopomarańczowe, grube pasy. Z niektórych okien powiewały śnieżnobiałe koronkowe firanki. Wydawać się mogło, że letni wiatr  wyrwie je zaraz na zewnątrz.
   Gdy samochód wjechał na parking Jade wyskoczyła jak z procy. Było widać że była zdenerwowana tym, że nie przyjechała na czas. Szybko pobiegła do dziewczyn stojących koło wejścia do szkoły. Była to rudowłosa Blanca Nickolson i czarnowłosa Eva Jundie.
- Nan zaczekaj. - Zaczęła Yasmine. - Dziś nie mogę po ciebie przyjechać, wróć autobusem do domu.
- Co, czemu? Jade też wraca autobusem? - Była zaskoczona słowami matki. Zawsze, przecież przyjeżdżała po nie i nie pozwalała jeździć im autobusem, gdyż bała się że może im się coś stać. Uważała, że kręci się tam za dużo bandziorów i starych babek, które tylko czekają żeby cie skrytykować.
- Nie Jade zapisała się na basen i będę ją teraz odwozić.
- Aha, czyli Jade będzie sobie jeździć na basen?! Jade ma nowe ciuchy? No, dobra spoko.
- Nancy... - Nie do kończyła, bo dziewczyna wyszła z auta zatrzaskując drzwi.
   Jade to, Jade tamto?! Jade ma basen, Jade ma uczulenie na koty.Co jeszcze?! 
   Minęła siostrę w drzwiach i popatrzyła na nią z pogardą. Idąc korytarzem mijała dziewczyny, które chichotały po kontach, lub chłopaków w grupach którzy rozmawiali o grach. Nancy nie miała żadnej przyjaciółki, z którą mogłaby porozmawiać o sowich zainteresowaniach. Czuła wstręt do ludzi po tym jak Suzie ją zostawiła. Teraz z nikim nie potrafiła się bliżej zapoznać, obawiając się że zostanie odrzucona.
   Stała na wprost chłopaka który się do niej uśmiechał. Sama nie wiedziała dlaczego jej kącik ust lekko się podniósł, przecież go nienawidziła . Patrzył na nią swoimi błękitnymi oczyma. Było coś w nich takiego...niezwykłego.
- Cześć. Jesteś Nancy, prawda? - zapytał podchodząc do niej. - Jestem Logan.
- Yhym. Tak wiem. - Starała się przybrać miły ton głosu.
- Fajna bluza. - Powiedział śmiejąc się. Dziewczyna spojrzała na swoje ubranie. W pierwszym momencie nie zrozumiała o co mu chodzi. Zerknęła na niego. Miał na sobie taką samą bluzę jak ona.
   Totalna wtopa... pomyślała  
- O, ubierasz się w damskie rzeczy?
- Ha ha ha. - Zaśmiał się ironicznie. - Chyba ty się ubierasz w męskie.
Już miała mu odpowiedzieć, ale na korytarzu zabrzmiał donośny dźwięk dzwonka i wszyscy uczniowie musieli udać się do poszczególnych sal. Przypominając sobie, że polski ma na drugim końcu szkoły odpowiedziała mu tylko "nie" i  pobiegła.
   Lekcje minęły jej dość szybko, pomimo że miała je do 15. Wskoczyła do zielonego autobusu i usiadła na miejscu przy oknie. Było w nim niewiele osób. Starsza pani z torbami, wysoki mężczyzna w zapoconej bluzce i parę nastolatków którzy wracali z zajęć.
   Usiadł przed nią chłopak o złocistych włosach.Gdy obrócił głowę w stronę okna zauważyła, że ma ciemnoniebieskie oczy. Smukła twarz, lekkie piegi na policzka i blado różowe usta... Chodzący ideał pomyślała. Blondyn wsiadł dwa przystanki wcześniej, na Groden Street. Nancy lubiła tę ulicę bo była na niej świetna pizzeria.
    Gdy dotarła do domu odgrzała sobie wczorajsze spaghetti i postanowiła odrobić lekcje. Włączyła telewizor i trafiła na program "Super News".
- Z ostatniej chwili. - Zaczęła przejęta blondynka, w pełnym makijażu. - Wypadek samochodowy na Lordon Street, obok lasu. Pojazd zderzył się z drzewem. Dwie osoby nie żyją. Władze nie chcą nam zdradzić szczegółów, lecz wiadomo że para małżonków nie zginęła w pojeździe. Prawdopodobnie mieli dwie córki, ale ich ciał nie ma w pobliżu stłuczki.
   Operator kamery skierował swój sprzęt na samochód, później na karetkę, a na końcu na czarne worki w których były ciała. Z jednego z nich wystawała ręka. Nancy patrzyła na ekran z przerażeniem. Wiedziała, że jej dotychczasowe życie już nie powróci. Wszędzie rozpoznała by tą zgrabną dłoń i kilkoma srebrnymi pierścionkami. To jej rodzice leżeli teraz na rozgrzanym asfalcie w ciemnych workach.
   Wyłączyła telewizor. Nie chciała słyszeć tego, że jej siostra też nie żyje. Jej oczy stały się czerwone i napełniły się łzami. Czuła w sobie pustkę. Nie miała się do kogo zwrócić o pomoc.
   Trafię do domu dziecka. Ja, ja nie mogę być więziona. Ja nawet nie umiem z nikim normalnie porozmawiać. Nie pozwolą zostać mi samej w domu...
   Spakowała do torby najważniejsze rzeczy. Trochę ubrań, telefon, pieniądze... Wybiegła z domu przestraszona i cała zapłakana. Ostatni raz spojrzała na swój dom i pobiegła przed siebie.

5 komentarzy: