środa, 24 lipca 2013

Rozdział V - Jestem twoim Opiekunem

    SMS od Logana? Skąd on w ogóle ma mój numer?!  Zrobiła do telefonu minę zdziwionej wiewiórki. To musiało naprawdę dziwacznie, a zarazem śmiesznie wyglądać, dobrze że nikt na nią w tedy nie patrzył. Bez zastanawiania odpisała szybko "Ok, ale gdzie?" . Po co to wysłałam, skarciła się w myślach. Zaczęła przygryzać dolną wargę. Robiła tak zawsze, gdy była zdenerwowana. Komórka wydała z siebie cichy sygnał. "W Fresh, na Steel Street. Jeśli możesz to pośpiesz się, ja już na ciebie czekam."
    Nancy biła się z myślami. Wyjść, czy nie wyjść. W końcu wszyscy już spali i nie miał kto z nią pójść. Nie dlatego, że się bała, przecież Nefilie wyraźnie powiedziała, że "nie wolno jej samej wychodzić poza dom". Może trochę jednak bała się iść przez mroczny las sama, ale bardziej obawiała się reakcji ze strony mieszkających w tym domu ludzi. Po dłuższym namyśle ubrała na siebie czarne rurki, fioletowy T-shirt z białym napisem i swoje ukochane zielone trampki, które już dawno zgubiły swój blask. Poduszki ułożyła tak, aby wyglądały jakby to ona spała w łóżku. Wyszła cicho z pokoju zamykając za sobą drzwi.
    Pod prawie każdym jej krokiem skrzypiała podłoga. Próbowała iść jak najciszej, lecz na marne. Modliła się w duchu, żeby nikt się nie obudził i nie nakazał  jej wracać do łóżka. Czuła się jak uczeń, który chce się zerwać z ostatniej lekcji. Jednak faktem było to, że była uczennicą i nieraz uciekała z lekcji. Nigdy nie bała się, że jakiś nauczyciel, czy sprzątaczka może ją przyłapać, wręcz miała to głęboko gdzieś. A teraz? Teraz na każdym kroku obawiała się, że któreś z drzwi może się otworzyć, a w nich stanie wściekła Nel.
    Po zejściu ze schodów, podeszła z satysfakcją do masywnych drzwi. Nacisnęła zdobioną klamkę, a na jej małej twarzyczce zawitał szeroki uśmiech. Szarpnęła je lecz nie ustąpiły.
- Zamknięte, mogłam się domyślić. - Powiedziała do siebie obmyślając kryjówkę, w której mogli schować klucz.
    Stanęła na czymś wyboistym. Pod jej nogami znajdował się mały dywanik i coś jeszcze. Nancy schyliła się i podniosła dywanik.
- Naprawdę? - Zakpiła podnosząc z ziemi srebrny klucz zakończony ostrym końcem. Wsadziła go w dziurkę , przekręciła i nacisnęła stalową klamkę. Tym razem drzwi ustąpiły.
    Stała teraz na drewnianym ganku, rozglądając się za jakąkolwiek drogą prowadzącą do cywilizacji. Jednak nie zauważyła niczego. Nawet wydeptanej ścieżki. Postanowiła zdać się na swój instynkt. Zeszła po trzech wąskich schodkach i skręciła w prawo, mając nadzieję że szybko dotrze do autostrady.
    Chłodny wiatr co chwilę muskał jej nagie ramiona okryte ciarkami. Żałowała, że nie wzięła nic na siebie. Ile by dała za ciepły sweter i kubek gorącego kakaa. Wolałaby teraz siedzieć na parapecie w swoim pokoju, okryta kocem i czytać po raz setny Harrego Pottera. Cieszył ją fakt, że Steel Street jest dość blisko, więc być może do Fresh dotrze w trzydzieści minut.
     Zastanawiała się po co Logan chce się z nią spotkać i to o tak późnej porze. Doszła do wniosku, że musi być to coś ważnego, tylko co? Może chciał jej wyznać, że od zawsze mu się podobała? Na samą myśl o tym ciemnooka roześmiała się głośno. Kto by pokochał kogoś takiego jak Nancy Wilson, prawie niezauważalną dziewczynę, która rozmawia z kimś dopiero kiedy musi, która woli zatopić się w książkach niż spotykać się z ludźmi. Nawet nie zauważyła kiedy znalazła się przy drodze. Spojrzała na czarny zegarek umieszczony obok bransoletki, którą dostała od mamy na 10 urodziny. Była to rodzinna pamiątka przekazywana z pokolenia na pokolenie.
    Bransoletka była wykonana z fioletowego sznurka, który był złączony małą obręczą ze srebra. Nie wyglądała jakoś modnie, ale była praktyczna.
    W końcu dotarła do Steel Street, a do umówionego miejsca zostało kilka kroków. Kawiarenka była niewielkim budynkiem wykonanym z czerwonej cegły. W okół niej rosły kwiaty,a przy oknach świeciły się pomarańczowe lampki. To wszystko pod osłoną nocy wyglądało naprawdę fantastycznie. Niepewnie podeszła do szklanych drzwi i otwarła je.
    W środku Fresh grała cicha muzyka. Każde miejsce było perfekcyjnie zagospodarowane. Pod ścianą na przeciwko drzwi stała lada, a koło niej czerwone stoliki. Każdy z dwoma parami stalowych krzeseł. Ściany były kolory świeżej cytryny. Mimo iż kafejka znajdowała się dość blisko jej domu to nigdy tu nie bywała. Teraz żałowała bo było tu przytulnie.
    Brązowowłosa dostrzegła tylko jedną osobę. Był to Logan. Siedział przy stoliku w samym kącie. Nancy szybkim ruchem podeszła do niego.
- Cześć. - Przywitała się cichym głosem i usiadła na przeciw niego.
- Cześć. - Był zmartwiony, widać to było po jego oczach. Jego niebieska koszula w kratkę nadawała mu dziwny kolor twarzy. Wyglądał jakby miał zaraz zwymiotować. - Chcesz coś?
- Nie. Przecież wiesz, że nie przyszłam tu po to, żeby jeść. - Nadal jej głos był cichy, choć sama nie wiedziała dlaczego.
- Masz rację.
    Zapadła cisza. Chłopak patrzył pusto w dół, a Nancy natarczywie mu się przyglądała.
- To...O co chodzi? - Nie wytrzymała tego napięcia.
- O ważną sprawę. - Nawet na nią nie popatrzył, gdy wypowiadał te słowa.
- Wiesz co, jak masz ze mną tak rozmawiać to ja już sobie pójdę. - Tym razem podniosła głos i zaczęła wstawać ze swojego miejsca.
- Nie! Nie idź, to naprawdę ważne. - Popatrzył na nią smutnym wzrokiem. Jeszcze nie widziała go w takim stanie. Czy to na pewno ten sam zadziorny chłopak Logan? Czy, aby na pewno nie został podmieniony? Kontynuował, gdy ta z powrotem usiadła - Nie sądziłem, że tak się stanie... To ci się może wydawać dziwne. Tak wszystko nagle, nawet nigdy się nie przyjaźniliśmy, a co dopiero lubiliśmy. Nie chcę żebyś mnie uznała za totalnego idiotę, lub coś w tym stylu. Mamy ze sobą więcej wspólnego niż sądzisz. Bo ja, ja jestem...
    O mój Boże! On to zaraz powie! Powie, że mnie kocha? To niemożliwe, to sen. Chyba powinnam się uszczypnąć.
- Ja jestem - zaczął pewniej i spojrzał jej prosto w oczy. - Jestem twoim Opiekunem.
- Co? -Dobrze, ze niczego nie jadła bo pewnie by się teraz tym zadławiła.
- Opiekun jest przydzielany dla osoby, która straciła swoją rodzinę, lub sama chce go posiadać. Jestem coś w stylu twojego Anioła Stróża. Będę gotów oddać za ciebie życie, będę cię wspierał i tak dalej. A i Anioły nie są przydzielane do normalnych ludzi, ale to już chyba wiesz. Przecież sama nie jesteś zwykłym człowiekiem.
- Co?! - Ponownie zapytała. Nic nie rozumiała. Pierwsze Christopher mówił jej coś a stworach, teraz to. Nie wiedziała jak ma na to wszystko zareagować. Wydukała. - Opiekun? Serio, ty? Ty nawet samym sobą nie umiesz się zaopiekować.
- Ale może tobą będę potrafił?! - Wywrzeszczał, a jego oczy paliły się wściekle.
- Was chyba wszystkich pogrzało?! Przecież jestem zwyczajnym człowiekiem! -  Miała serdecznie dość już tej rozmowy, która z każdą chwilą przeistaczała się w kłótnię.
- Jesteś Ventiare! Nie mów, że tego nie wiesz, bo na pewno twoja matka ci powiedziała, więc nie zgrywaj głupiej! - Zacisną ręce w pięść i wbił w nią wzrok. - Twoja matka się naraziła, właśnie dlatego umarła. Wysłali po nią Arsyniuszy, którzy mieli zabić tylko ją, ale zabili też twojego ojca. Twoja siostra prawdopodobnie żyje, być może błąka się gdzieś w lesie. Lub może ktoś ją porwał. Pewne jest to, że pijawki nasłał na nią Lorcan, który poszukuje Kręgów. Twoja rodzina posiadała jeden z nich od lat, lecz teraz nie wiadomo gdzie się może znajdować. Lorcan był przekonany, że Yasmine mu wyjawi gdzie kryje się Krąg. Nie zrobiła tego, w tym sama skazała się na śmierć.
    Nancy patrzyła na niego, a łzy napływały jej do oczu. Zanim wybiegła z kafejki zdążyła powiedzieć przez łzy "Jak możesz".
    Biegła potykając się o własne nogi. Właśnie weszła do jakieś alejki na której z każdej strony otaczały ją kolorowe domy. Tak skądś ją kojarzyła... Jak mogłaby zapomnieć, przecież jeszcze niedawno tutaj mieszkała.
- Nancy zaczekaj! - odwróciła się i ujrzała biegnącego za nią Logana. - Gdzie ty idziesz?
- Gdzieś najdalej, gdzie nie ma świrów! - odkrzyknęła mu wściekle dławiąc się łzami. Już miała biec dalej, ale on stanął jej na drodze. Zdębiała. Jak w tak szybkim czasie się ty znalazł? - Zostaw mnie!
- Nie! Przecież jestem twoim Opiekunem. Poza tym, gdzie ty w ogóle chcesz iść? - Jego dłoń znalazła się na jej nadgarstku.
- Co cie to. - Odepchnęła jego rękę, a on szybko ją cofną. Tym razem to ona patrzyła w dół, a on wlepiał w nią wzrok. Ocierała ręką łzy, które za każdym razem sączyły się z jej czerwonych oczu.
   Nagle jak gdyby nigdy nic ktoś ją złapał z tyłu, a niebieskie oczy Logana wyglądały na przerażone.
- Nan? Gdzie jesteś? - rozglądał się na boki próbując dojrzeć jakąś żywą duszę.
Chciała mu powiedzieć " No przecież stoję przed tobą dupku", ale ktoś szybkim ruchem zasłonił jej usta dłonią. Chwyciła ją i próbowała ją ściągnąć, wbijając przy tym paznokcie. 
- Przestań. - Miły głos szepną jej do ucha. Należał on nie do kogo innego jak do Chrisa. Do Chrisa? Skąd on się tu w ogóle znalazł? Delikatnie zsunął dłoń z jej twarzy, a ją oblały czerwone rumieńce. Miała nadzieję, że tego nie zauważył. Jeszcze nigdy nie była tak blisko jakiegoś chłopaka, można powiedzieć że ją tulił. Powolnym krokiem zmierzali ku jakiemuś zaułkowi, nie odlepiając się od siebie. Odsunął się od niej, gdy znaleźli się w bezpiecznym miejscu.
- Co jest? - Szepnęła prawie niesłyszalnie. - Jak, jak to możliwe, że Logan nas nie widział?
- Mój dar to niewidzialność. Chcesz dowodu, masz. - Oddalił się od niej trochę i nagle zniknął, a po kilku sekundach znowu się pojawił.
- Ale jak ty to... - Zaczęła głośniej lecz ten jej nakazał gestem być cicho.
- Jestem Ventiare, jak i ty i moja siostra. Każdy z nas posiada różne ulepszenia. Ja mam dar niewidzialności, a moja siostra czytania w myślach, czasem to trochę wkurzające. - Mówiąc to patrzył jej prosto w oczy w taki sposób, że nie mogła niczemu zaprzeczyć. - Co z nim robiłaś? Złamałaś pierwszy zakaz Nel, jak się dowie nie wiem co ci zrobi.
- Chyba jej nie powiesz?! - Zmarszczyła brwi w udawanym gniewie.
- Nie powiem, jak ty powiesz po co się z nim spotkałaś i to o tej porze.
- Dobra... - Powiedziała przeciągając ostatnią samogłoskę. Niezbyt przekonująco opowiedziała mu co właściwie zaszło, choć sama nie wie dlaczego się przed nim tak otwarła. Może dlatego, ze była zmęczona ciągłym natłokiem nowych problemów i wolała, żeby je ktoś za nią rozwiązał.
- A skąd wiesz czy on nie jest twoim Opiekunem? Anioły z reguły są prawdomówne i nie mówią komu popadnie, o tym że nimi są. Opiekuna ma się raz w życiu, jeśli za ciebie umrze już nie powróci i nie dostaniesz nowego.
-  Mówisz jakby to była jakaś rzecz. - Powiedziała to chociaż sama nie wiedziała, czy to ludzie, czy rzeczy.
- Ta... Musimy stąd spadać. - Christopher rozglądał się na boki jakby się bał że coś w każdej chwili może coś ich zaatakować.
- Czemu? Mogłabym wstąpić do domu i zabrać parę rzeczy?
- Nie sądzę. - Chłopak wyjrzał na drogę. - To twój dom?
- Tak. Co z nim nie tak? - Gdyby można było coś cofać byłoby to właśnie to pytanie. Koło mieszkania zauważyła snujące się czarne postacie. Czego oni tam szukali? Jej czy może kręgu? Jedno było pewne, że na pewno się tam teraz nie wybiorą. - To są Arsyniusze, czy jak tam?
   Blondyn w odpowiedzi kiwną głową. Wpatrywali się tak jeszcze chwilę. Nancy dokładnie nie wiedziała czemu przygląda się jej towarzysz, może szukał jej Opiekuna. Zaczynała wierzyć w te całą historię i miała nadzieję że wyjaśni jej te wszystkie dziwne pojęcia. 
- Masz może dar który pozwoli nam szybko i niezauważalnie dotrzeć do domu?
- Ja, dar? - Zapytała drwiąco patrząc w ziemię.
- Tak każdy jakiś ma, przecież wiesz. Dobra chodź tu. - Przerwał zastanawiając się na czymś, a ta ostrożnie do niego podeszła. Patrzył gdzieś w oddal. Nie odrywając wzroku od punktu, pokazał dziewczynie swoją rękę. Ta nie wiedziała czy ma ją chwycić, więc stała jak kołek i wpatrywała się w nią wytrzeszczając oczy. - Złap mnie za rękę, oboje staniemy się niewidzialni.
   Zrobiła jak nakazał. Niepewnie chwyciła go za dłoń. W porównaniu do jej była ciepła. Aksamitny dotyk lekko zacisną się na jej ręce. Mogli teraz swobodnie iść, niezauważalni dla nikogo. Zbliżają się do budynku otoczonego przez stwory o różnych kształtach. Było ich tam dość dużo. Żaden nie stał bezczynnie. Jeden z nich był o krok od Nancy. Dziewczyna mocniej ścisnęła dłoń Chrisa.
- Au, odcinasz mi dopływ krwi. - Blondyn nachylił się nad nią i zmarszczył brwi. To dziwne, że pomimo, że byli niewidzialni to nawzajem się widzieli. Czuła się jak pod peleryną niewidką.
- Przepraszam. - szepnęła, puszczając rękę chłopaka. Tym samy znów było ją widać. Na jej nieszczęście była zbyt blisko potwora o bladej skórze, który obnażał w jej kierunku kły.
____________________________________________________________
Ta daaa :D Rozdział miał być wcześniej ale jakoś zdania sensownie mi się nie układały... Nadal nie wiem czy są sensowne ( i mogą powtarzać się słowa ) :c Być może za niedługo dodam zakładkę 'bohaterowie' :3
A tak wgle to uhuhuh! :D Już ponad 1000 wejść :) Byłabym wdzięczna za komentarze, które dają mi banana na paszczy xD hahah

5 komentarzy:

  1. O rany. Ale Nancy wykazała się bezmyślną głupotą pod sam koniec rozdziału. XD Nie powiem rozbawiło mnie. Brakowało jeszcze takiej wystraszono-głupiej miny i słówka "ups". Hyhyhy. Ciekawe co teraz będzie. Pewnie Chris ją uratuje. Ewentualnie Logan, skoro twierdzi, że jest jej Aniołem. :3 Jakoś go nie lubię. W ogóle, byłam tak samo pewna jak Nancy, że wyzna jej miłość a tu "jestem twoim opiekunem" <- prawie jak w Star Wars. :D Ale nieźle mnie to zdziwiło. Co jak co, ale tego się nie spodziewałam. Mógł sobie też wybrać jakąś bezpieczniejszą porę dnia na spotkanie. Ale w sumie w nocy to Nancy mogła się wymknąć... O, jeszcze rozbawiło mnie z tymi kluczami pod wycieraczką. Ogólnie rozdział dobry, zabawny i długi :3 widziałam po drodze kilka literówek, ale już nie pamiętam gdzie. :D
    Jeszcze się pozachwycam Chrisem... Fajną ma moc, aczkolwiek lepszą ma jego siostra (moim zdaniem. xd bardziej przeze mnie pożądana) Urocze to było jak kazał Nancy złapać się za rękę. <3 Chciałabym więcej z nim scen :D
    I jaką moc ma Nancy?! kiedy się dowiemy?
    I trochę szkoda, że jej matka chciała ją chronić. To znaczy, że ją mocno kochała... A miałam nadzieję, że będzie odtrącona, a tu jednak nie. xD No nic. Wiadomo, że siostrunia żyje. :3 Zapewne.
    Co do zakładki o bohaterach, dodaj. xD Musiałam sprawdzić w 1 rozdziale czy Logan to na pewno ten od bluzy, bo już zapomniałam. xD
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. super mega rozdział naprwdę się wczytałam kiedy koljny nie moge się doczekać ja też myślałam że logan jej wyzna miłośc a tu puf czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  3. Super opowiadanie ;) Fajnie piszesz.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie.
    http://pisanietomojehobby.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha, najlepszy moment jak myślała, że wyzna jej miłość :D Bardzo fajne opowiadanie, dodaję do obserwowanych i będę czytać na bieżąco :)

    Zapraszam również do mnie, może Ci się spodoba :)

    http://seem-like-a-dreams.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze nie ma nowego rozdziału! :( No cóż, będę musiała poczekać, aż wrócę znad morza, ale to kolejny tydzień, nie wiem jak to wytrzymam :( :P

    U mnie nowy rozdział, na który serdecznie zapraszam! :)

    http://seem-like-a-dreams.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń